sobota, 16 kwietnia 2011

Magia muzyki

Kiedy kropla potu spłynąwszy z czoła maksymalnie skoncentrowanego dejota dotyka wirującej powierzchni płyty winylowej, zgodnie z prawami fizyki rozpryskuje się w malusieńkie kropelki, tworząc coś na kształt magicznej mgiełki. Ci szczęśliwcy, którym udało się w tym czasie być najbliżej twórcy, zostają uświęceni w czasie tańca maleńką cząstką jego geniuszu. Dla dobrego didżeja wprawienie tłumu w ekstatyczny taniec jest wręcz powinnością, którą wypełnia całym sobą z prawdziwym oddaniem i niekłamaną przyjemnością zarazem. Można rzec, że jest to niepisane prawo, któremu hołduje jedynie establishment dzidżejskiego świata. Dzidżeje dzielą się na tych, którzy grają wszędzie i dla wszystkich oraz na tych, których wykony są zarezerwowane tylko dla wąskiego grona wybrańców na elitarnych imprezach. Jak dobrze wiecie, jestem skromnym człowiekiem, dlatego mało piszę o sobie, jednak w tym miejscu muszę się Wam przyznać, że od czasu do czasu nieliczni uprzywilejowani mają okazję oddawać się magii muzyki podczas moich ekskluzywnych setów dzidżejskich. 
Zaprezentuję Wam zestaw specjalnie przygotowany  na dzisiejszy wieczór. Jako, że dolna partia ciała dejota jest często słabo widoczna należy zwrócić szczególną uwagę na wyrazistość  elementów takich jak spodnie i buty. Mam na sobie spodnie z kolekcji Diesla Four Colors oraz skórzane buty od Vivienne Westwood stylizowane na kolorowe kalosze (bardzo ciekawe i rzadkie szalenie są to buty). Niemiłosiernie modna w środowisku dzidżejskim futrzana, czarna nerka jest bardzo praktyczna a jednocześnie stanowi w tym zestawie przeciwwagę dla gładkiej, lekko pikowanej bluzy z limitowanej kolekcji Husseina Chalayana. Słuchawki Spitfire nie dość, że całkiem poprawne dźwiękowo to jeszcze dostępne w kilku zestawach kolorystycznych, a przez to idealne jako dodatek do dzidżejskiego stroju. Trzymam w lewej ręce jedną z moich ulubionych zabawek czyli Korga ElectribeSX, który oczywiście nie jest elementem ubioru dejota, a jedynie jednym z wielu urządzeń nowoczesnego tworzenia elektryzujących brzmień.

 

Należę do ludzi wrażliwych i doceniam wyczucie stylu i właściwe podejście do aktualnych trendów u gwiazd polskiej sceny filmowo-telewizyjnej, dlatego zachwyciłem się ostatnią kreacją Pani Małgorzaty Kożuchowskiej i bez reszty pokochałem jej styl. Na załączonym zdjęciu na pierwszy plan wysuwają się (a raczej wyfruwają) srebrne motyle w ilości sztuk siedmiu co jest ewidentnym nawiązaniem do najnowszych inspiracji Kimberly Stewart i dowodzi, że Pani Kożuchowska (albo jej stylista) jest osobą bardzo mocno obeznaną w najświeższych trendach prosto ze Stanów Zjednoczonych. Czerwone buty na wysokiej czarnej szpilce w połączeniu z różowym wiązaniem są z kolei prawdziwym przebojem na brytyjskich salonach i założenie ich do tej zjawiskowej sukienki było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Brawo Pani Małgorzato!

Fot. Małgorzata Kożuchowska; www.akpa.pl