środa, 13 marca 2013

Raramuri

Plemię Raramuri, nazywane przez ludzi spoza Meksyku Tarahumara, prócz swej, dziedziczonej od pokoleń, pasji biegaczej ma bardzo wyjątkową i ciekawą cechę, którą członkowie tej zacnej nacji pielęgnują od zawsze - prawdomówność. Ta niewielka społeczność genetycznie pozbawiona jest potrzeby przedstawiania rzeczywistości innej niż ta, która ich otacza. Zakochałem się bez pamięci nie tylko w ich ascetycznych strojach i gibkości mięśni kończyn dolnych, ale przede wszystkim w tej cudownej cesze, która tak bliska jest mojemu sercu. Przez siedem miesięcy w niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika kanionie trenowałem z Indianami Raramuri bieg długodystansowy oraz zgłębiałem tajniki szycia ich specjalnych sandałów biegowych, które w swej prostocie i elegancji przywodzą na myśl znakomite projekty Nicholasa Kirkwooda. W przerwach między bieganiem, szyciem, kontemplacją surowej przyrody i gotowaniem na żywym ogniu, kawałek mojej duszy ciągle unosił się nad ukochaną moją ojczyzną i sprawami dla niej najwyższej wagi czyli modowymi nowinkami. Pozbawiony na te długie miesiące internetu i elektryczności starałem się, korzystając z telefonu satelitarnego mleczarza, być na bieżąco ze światowymi trendami prezentowanymi na najważniejszych wybiegach. Mogłem oczywiście liczyć także na celne komentarze autochtonów. Biorąc pod uwagę ich nieskazitelną modową czystość i wrodzoną prawdomówność, rozłożyliśmy wspólnie na czynniki pierwsze większość współczesnych kreatorów mody i odkrywaliśmy po kolei w każdym z nich człowieka.  
Różnica temperatur między Meksykiem a Polską nie pozwala jeszcze na zaprezentowanie super ascetycznego stylu Raramuri na łonie naszej pięknej, narodowej natury, jednak podstawowe założenia tego stylu przelałem na dzisiejszy zestaw.
Zacznę od niezmiernie ważnego aspektu tego stroju, którym jest komfort połączony z niczym nie zmąconym poczuciem kontroli. Rzeczą istotną, szczególnie w nadchodzącym sezonie wiosna/lato, jest absolutny brak bielizny. Odpowiednie dobranie legginsów staje się nie lada wyzwaniem dla wielu chcących być na bieżąco mężczyzn. Cudowne opinające legginsy od projektanta szyjącego między innymi dla Anne Hathaway czyli Yasuzu Omi pozwalają nie tylko na dostojny bieg, ale także znakomicie prezentują się podczas postoju. Marokańskie półbuty Ahadet z charakterystycznym czerwonym szwem wręcz zjawiskowo korespondują ze swetrem sygnowanym przez Maison Martin Margiela. Niezwykle praktycznym dodatkiem są gogle Uvex, szczególnie przydatne podczas szybkich biegów górskich. Aerodynamiczna czapka szyta na miarę przez firmę Yevs pozwala nam dbać o fryzurę nawet przy silnych podmuchach wiatru, a specjalny pas stabilizujący mięśnie uda firmy ForX zyskuje teraz oszałamiająca wręcz popularność w środowisku dobrze ubranych amerykańskich biegaczy. Rękawiczki Tiger Fox mimo, że pochodzą z grudniowej kolekcji domu mody Versace to ciągle jeszcze można je nazwać dodatkiem na czasie.
Zestaw ten poprzez oszczędność formy i gustowny dobór kolorów znakomicie może funkcjonować zarówno podczas biegów przełajowych jak i podczas imprez rodzinnych czy firmowych eleganckich spotkań przy kawie.



poniedziałek, 23 lipca 2012

Wywczas

Ruszyła Polska cała w rejony wypoczynkowe by morale rodzinne podbudować po miesiącach długich oczekiwań, niejednokroć okupionych wysiłkiem wielkim i cierpieniem od niewytchnienia. To misterium wyjazdowe celebrujemy z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem każdego kolejnego lata. Jako empiryści napotykane po drodze drobne problemy i wypadki traktujemy niczym listę przykazań i ostrzeżeń na rok następny, niestety nigdzie sobie tego nie zapisujemy i co roku tą listę odświeżamy tymi samymi wypadkami i małymi problemami. Jako, że na dodatek jesteśmy ludźmi zawsze na bieżąco z aktualnymi trendami, nasza lista rzeczy do wzięcia nie należy do najkrótszych - nigdy. Dlatego bez względu na markę samochodu i kubaturę bagażnika tuż przed wyjazdem stajemy przed makabrycznym i niejednokrotnie niesprawiedliwym wyborem rzeczy do pozostawienia. I już w trakcie podróży, mniej więcej co trzydzieści minut jak zbój z zapyziałej bramy wyskakuje na nas i łapie za gardło poczucie pozostawienia czegoś wręcz niezbędnego. Jesteśmy dorośli więc próbujemy sobie z tym jakoś poradzić zatrzymując się na stacji benzynowej w celu zakupienia ogromnej ilości łakoci i napojów gazowanych, których zwykle nawet nie omiatamy wzrokiem. Cukier w dużych ilościach pomaga na chwilę. Upał co miał być od jutra jest już dzisiaj i akurat w czasie odbębniania wakacyjnych korków oblał nas, samochody przed nami i za nami z taką zajadłością, że tylko perspektywa rychłego okiełznania go nad wodą ,w stronę której zmierzamy, daje nam psychiczny lekki wiaterek prosto w twarz. Dotarliśmy na miejsce. Podczas rozpakowywania potwierdzają się nasze lęki odnośnie pozostawienia w domu najmodniejszych części garderoby i dodatków co zmusza nas do sięgnięcia po kolejną dawkę cukru. Może zamiast maszyny do wypieku chleba, gofrownicy, czterdziestu litrów wody i dwóch dwunasto-kilogramowych worków z psim jedzeniem można było zabrać dodatkowy dres z laycry od McQueena i dwie pary butów z cholewami Onitsuka. Tu się nie kupi a człowiek wieczorem w takim zestawie czułby się jakoś tak bezpieczniej. Na szczęście jako zapobiegliwi wczasowicze zabraliśmy kilkanaście supermodnych zestawów, niszczących bezlitośnie poczucie własnej wartości większości napotkanych przyjezdnych. Przyodziewki takie pozwalają nam łagodnie i z podniesionym czołem przetrwać mentalnie nawet największe letnie katastrofy jak złe sąsiedztwo, zimną wodę w morzu, drogą rybę i kolejkę do krzaczka. Dziś jeden z moich zestawów killerów, który Stella McCartney niewątpliwie zatytułowałaby błękitnym faunem.
Kombinezon znakomitej Zandry Rhodes w kolorze śródziemnomorskiego błękitu z charakterystycznym suwakiem fullonoff jest wiodącym w zestawie elementem dlatego skromność w dodatkach jest tu wręcz nienaruszalną regułą. Buty od Husseina Chalayana z językami z prawdziwej skóry meksykańskiego piżmaka są niemalże tak rzadkie jak torba Kodacolor II, która jest prawdziwą wisienką na torcie tego wysoce wysmakowanego zestawu. Naturalnym wydaje się dodatek w postaci polnego wianka ze świeżych roślin, który wnosi do tego światowego zestawu Polską, romantyczna nutę.  Odziani w taki popołudniowy zestaw możemy z nieukrywaną satysfakcją udać się na deptak czy do pizzeri, a w zimniejsze dni na wypad wgłąb lądu aby załatwić bieżące sprawunki takie jak nabicie butli z gazem czy nadanie noszonej odzieży kurierem do prania.



czwartek, 7 czerwca 2012

Euro

Pamiętam w sposób szczególny chwile kiedy narodowa nasza reprezentacja zdobywała gole w Hiszpanii w roku 82, każdą ze strzelonych bramek słyszałem z otwartych na podwórko okien wykrzyczaną przez rodzinę i sąsiadów. Wtedy priorytetem była jednak dla mnie ekspedycja poszukiwawcza mająca za cel odnalezienie jak największej ilości kawałków metalu mogących być częścią niemieckich pocisków wystrzelonych w kierunku naszych dzielnych powstańców. Uzbrojony w saperkę eksplorowałem niezbadane wcześniej obszary rodzimego placyku podwórkowego, który dla mnie i moich rówieśników był ogromny niczym murawa stadionu. Nieświadomie poprzez narodowe wrzaski okienne zaszczepiani byliśmy jednak poczuciem tożsamości narodowej i potrzebą wspierania drużyny dzielnych piłkarzy w biało czerwonych trykotach. Już jako dziecko uświadomiłem sobie, że od bezliku wieków człowiekowi potrzebne było współzawodnictwo, w którym na pierwszą linię frontu posyłano przedstawicieli w barwach narodowych by pokazali tym po drugiej stronie kto tu rządzi. 
Jeśli nasi bohaterowie nie są zmiażdżeni, zmasakrowani, rozdarci na części i zgwałceni w takiej potyczce, następuje natychmiastowe i naturalne dla każdej nacji celebrowanie zwycięstwa. Każdy z narodów na przestrzeni wieków wypracował swój własny sposób świętowania glorii, jednak to co łączy wszystkie celebracje to potrzeba odświętnego przystrojenia siebie samego. Dziś zaprezentuję Wam zestaw przygotowany na okoliczność świętowania zdobycia pierwszego w historii naszej reprezentacji tytułu Mistrza Europy w piłce nożnej.
Zacznę od czapki w kolorze soczystej pomarańczy zakładanej zawsze na delikatną jedwabną chustę wiązaną na głowie w stylu husarskim. Niezmiernie ważny jest tu odpowiedni dobór kolorystyczny, który jak w tym przypadku świadczy o naszej głębokiej europejskiej świadomości. Nowoczesna jankeska koszula z cudownym nowosądeckim szydełkowanym żabotem jest hołdem dla niezmiernie zasłużonej dla naszego narodu Polonii Amerykańskiej. Spodnie z wysokim suwakiem w kolorach zadumy i żalu reprezentują w tym zestawie cechy, bez których nie bylibyśmy Polakami. Niebieskie buty o grubych podeszwach mówią o naszej gotowości na długie wędrówki w poszukiwaniu prawd historycznych. Tło zdjęcia także nie jest przypadkowe i jeśli nie dołączamy do ubioru symboli religijnych poprzez ich bezpośrednie doczepienie czy przyszycie to radzę ustawiać się w trakcie celebrowania blisko dewocjonaliów w celu podkreślenia wagi naszego świętowania.
Nasz przyodziewek podkreśla główne cechy naszego narodowego charakteru i jednocześnie pokazuje pokonanym nasz szacunek dla ich wielkiego wysiłku i podjęcia nieudanej próby pobicia nas w uczciwej walce.



środa, 11 kwietnia 2012

Feszyn Łik

Pragnę zaprosić Was na Feszyn Łik czyli program o modzie w formie najbardziej mi odpowiadającej.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Odwiedzamy dalekich krewnych

W dzień podróży na przekór logice wstajemy przed budzikiem od razu gotowi do działania, choć nawet woda nie zawrzała w kawiarce to już jesteśmy nabuzowani jak po trzech małych czarnych. Wszystko oczywiście spakowane w wigilię naszego wyjazdu, nawet kanapki zrobione tuż przed zaśnięciem. Kanapki tradycyjnie pojadą z nami po to tylko, by wrócić w tym samym celofanie lecz w nieco gorszej kondycji sałaty i dodatków. Podobnie rzecz ma się z połową odzieży, którą to z takim wysiłkiem najpierw wybieraliśmy z szafy a potem upychaliśmy niestrudzenie w za małej wiecznie walizce. Dawno przestało nam przeszkadzać, że zapominamy przed każdą podróżą o żelaznych postanowieniach z ostatniego wyjazdu, a dotyczących nie zabierania kanapek i za dużej ilości ubrań. Jednym słowem wyjeżdżamy. Kiedy już zabijemy w sobie potrzebę piątego i szóstego sprawdzenia okien, kranów, gazu i elektrycznych urządzeń to pozostała nam już tylko do odbębnienia żonglerka w naszej obciążonej logistyką wyjazdową głowie mająca na celu poradzenie sobie z zapamiętaniem faktu iż zamknęliśmy drzwi już przynajmniej kilka razy dokładnie. Taxi, dworzec, pociąg, przedział. Jedziemy zrelaksowani z biletem w kieszeni, tym samym, który kupiliśmy przezornie korzystając z dobrodziejstwa internetu na tydzień przed datą odjazdu. Nasz błogi spokój tylko od czasu do czasu mąci mgiełka niepewności zamknięcia okien, dokręcenia kurków gazowych i wodnych oraz oczywiście zamknięcia drzwi. Dla komfortu osobistego dzwonimy do znajomych aby fakt drzwi zamknięcia potwierdzili wiadomością sms.
Dzisiejszy zestaw przeznaczony jest na takie właśnie okazje. Łączy w sobie wykwintną elegancję z pragmatyzmem, który jest przecież największym przyjacielem podróżnika. Zacznę od skórzanego płaszcza znakomitych niemieckich projektantów szyjących dla Wittkop & CO. Nietuzinkowy krój  oraz rodzaj użytej skóry sprawia, że to wierzchnie nakrycie po zapięciu trzech guzików z kośćca jest na tyle sztywne, że po przesiadce z pociągu w autobus możemy przy braku miejsc siedzących zdrzemnąć się na stojąco. Czapka z ciemnobrązowej skóry jaka hodowlanego posiada specjalne odpinane plastry dźwiękochłonne co daje nam komfort podróżowania w ciszy. Kraciaste spodnie z londyńskiej pracowni krawieckiej O'Reilly Spirit dodają całości odrobinę lekkości i równoważą ascetyczny krój płaszcza. Koszula w ciekawe koliste wzory jest wizytową odmianą bankietowej bluzy od Alexandra McQueena. Dodatek w postaci czarno-turkusowego szalika z najczystszego aksamitu świadczy nie tylko o naszej znajomości najnowszych trendów, ale także o naszej głębokiej wrażliwości kolorystycznej. Walizka Peyo dodaje subtelnego posmaku włoskiego stylu i spaja charakter zestawu niczym klej do tapet.  W takim zestawie dalecy krewni przyjmą nas z otwartymi ramionami, doceniając nasz nienaganny styl i jakość tkanin.



poniedziałek, 12 marca 2012

Dla Ludzi

Dziś z radością nieskrywaną przedstawiam Wam urywek kolejnej niespodzianki, którą szykuję nie tylko dla mieszkańców Stołecznego Miasta.


środa, 7 marca 2012

Ciepłe promyki

Czynniki baryczne rozgoniły chmury przygotowując nas na nadejście pory obfitującej w dni słoneczne i cieplejsze nieco, inaczej mówiąc słoneczne promienie zwiastują rychłe nadejście wiosny. Nasze umysły zaprojektowane są tak, że światło słoneczne (w większych od tych przyjmowanych przez całą srogą zimę dawkach) wyzwala bardzo ciekawe reakcje chemiczne objawiające się leciuchnym uniesieniem a'la podniecenie podlotka przeglądającego zdjęcia ze szkolnej wycieczki. To delikatne euforyczne rozedrganie poeci wieki temu nazywali wiosennym zakochaniem, choć oczywiście zdawali sobie sprawę z tego, że nie o zakochanie tu chodzi, lecz dla dodania kolorytu i trochę pod publiczkę mieszali chemię z miłością. Człowiek jest istotą światłolubną i rozkwita jak piękny kwiat dopiero gdy go tym światłem słonecznym porządnie ochlapać. W takich chwilach o dziwo przypominamy sobie o ciepłych słonecznych dniach z dzieciństwa, kiedy biegaliśmy po łąkach z dziką radością pomagając purchawką zamieniać się w małe obłoczki. To samo tyczy tych śmiesznie strzelających w palcach kuleczek rosnących na krzakach śnieguliczki białej. Potem oczywiście malwa i boże chlebki, szczaw rwany zębami prosto z kępki i rabarbar jedzony w chwili kiedy na liczniku kwaśności miał 100%. Tak  działa na nas słońce kiedy wreszcie się zdecyduje dłużej popieścić nasze umęczone zimą ciała. 
Naturalną wydaje się odpowiedź odzieżowa na ten zew natury, która uzewnętrzni nasz nowy pozimowy nastrój. Ważne jest oczywiście aby do tematu podejść z rozsądną minimalistyczną ogładą modową. Nasz strój musi być stonowany i delikatny w swym przekazie, pod żadnym pozorem nie może być krzykliwy. Dziś przedstawiam Wam właśnie taki delikatny i subtelny zestaw wieszczący nadchodzące pozytywne reakcje chemiczne w naszych głowach. Zacznę od fantastycznej żółtej bluzki w czarne okręgi, wykonanej z tkaniny poliestrowej z dodatkiem nitek złota, którą złapałem podczas moich ostatnich zagranicznych wojaży. Złapałem dosłownie kiedy Roy Baldillez zerwał ją z siebie i rzucił w moją stronę podczas imprezy wieńczącej wspaniały dzień zawodów konnych na torze Ruidoso Downs. Okryłem moje ramiona i plecy zjawiskową kurtką z kolekcji Paul & Joe, apaszka pochodzi z tej samej kolekcji i posiada drobniutkie kwiatowe aplikacje układające się w literki P & J. Czerwone spodnie od Alexandra McQueena uszyte są z delikatnej tkaniny w dotyku przywodzącej na myśl miękką sierść małego pieska, który dopiero co przyszedł na świat. W kontrze do delikatnej faktury spodni stoją buty od rewelacyjnego czeskiego projektanta Iva Matragi. Dodatek w postaci amerykańskiego kapelusza oraz okularów Ray Ban Yellow w oczywisty sposób koresponduje z wełniana siatką w barwach narodowych. Całość jak widać jest mocno stonowana lecz zestawienie kilku ciepłych kolorów w subtelny sposób podkreśla nasz nowy wiosenny nastrój.



wtorek, 14 lutego 2012

Na dni chłodne

Przychodzi do nas znienacka, jak pan od liczników gazowych pytanie, którego przez ostatnich wiele lat jakby zapomnieliśmy sobie zadać. Pytanie, które za czasów pacholęcych nieustannie wałkowaliśmy w rozedrganych myślach wrażliwego i dynamicznego fizycznie dziecięcia. Niecierpliwie czekaliśmy jako dzieci aby sobie wreszcie twierdząco odpowiedzieć : "tak, jestem już dorosły", "tak, już mogę iść do kina na Seksmisję", "tak, mogę przestać po kątach kryć się z papierosem". Kiedy ta dorosłość do nas przychodzi jakoś nie jesteśmy w stanie tego zauważyć, umyka nam to gdzieś bokiem i gdybyśmy stanęli twarzą w twarz ze sobą jako dzieckiem od razu zostalibyśmy przez siebie zrugani, że za słabo się z tego faktu cieszymy. Ciężko byłoby chyba wytłumaczyć temu dziecku, że dorośli stajemy się dopiero wtedy gdy ktoś zapyta nas o wiek a my żeby się nie pomylić w rachubach wykonujemy działanie odejmowania od roku bieżącego liczby będącej rokiem naszych urodzin. 
Innym zwiastunem osiągnięcia dorosłości jest świadome ubieranie się, co w niektórych kręgach nazywa się "modową wrażliwością". Objawia się to nie tylko wytrawnym znawstwem trendów ale także tych trendów odpowiednim interpretowaniem i dzieleniem się wynikami tych interpretacji z innymi koneserami modowej sztuki. Hołdując tej idei udawszy się za Wielką Wodę niosłem kaganek europejskiej mody do miejsc, które złaknione najwyższej sztuki ubioru witały mnie z szeroko rozpostartymi ramionami. 
Przedstawiam dziś zestaw, który wzbudził wiele szczerych zachwytów podczas krótkiego postoju w mieście rodzinnym Richarda Blackwella. Zestawiłem ze sobą elementy, które w sposób prosty i bezpośredni nawiązują do stylu Starego Kontynentu i tworzą razem ekskluzywną wizytówkę europejskich wybiegów. Spodnie bawełniane ze szwem wewnętrznym w kolorze bladolicej rudowłosej mieszczki będą w sezonie wiosennym szczególnie uwielbiane przez panów, dla których komfort nie za ciasnych spodni stoi w wyraźnej opozycji do zalewania zimowych wybiegów Mediolanu i Paryża przez spodnie zbyt opinające krok. Szersza delikatna koszula w aplikacje florystyczno-mechaniczne nadaje sylwetce jeszcze bardziej europejskich rysów, co zresztą dodatkowo podkreśla czerwony pas z frędzlami. Torba jak każdy element tego zestawu (prócz butów rzecz jasna) wykonana została z delikatnej bawełny, do której my Europejczycy mamy tak pieszczotliwy stosunek, specjalna silikonowa wkładka nadaje jej nieco nadymany kształt i właśnie to czyni z niej bodaj najbardziej atrakcyjny element w tej klasycznej układance. Dopełnieniem tego przeuroczego zestawienia najmodniejszych elementów jest komin z bawełny stylizowanej na futro borsucze, który został wykonany w taki sposób aby zawsze układał się dekoltem do przodu. 
Nikt z napotkanych tego dnia znawców mody nie miał cienia nawet wątpliwości, że oto ma sposobność zaznajamiania się z nadchodzącym świeżym powiewem trendów europejskich wybiegów z plakietką Wiosna 2012. 



poniedziałek, 16 stycznia 2012

W zachodnim stylu

Gdy z uwagą śledzimy modowe trendy, kiedy zagłębiamy się w poszukiwaniu źródła inspiracji ostatniej kolekcji ulubionego naszego projektanta lub gdy po prostu pewnego dnia zdajemy sobie sprawę z faktu, że świat mody jest dla nas do ujarzmienia i posiedliśmy główne jego tajemnice, to wtedy właśnie z czystym sumieniem możemy odpowiedzieć każdemu na ulicy, że na modzie się znamy. Wtedy takie sprawy jak odpowiedni dobór dodatków czy kolorów jest dla nas tak naturalny, że przestajemy nad tym się zastanawiać i działamy intuicyjnie. Po prostu wiemy co dla nas jest najlepsze. Taki stan można porównać ze szczęściem jakie niesie poznanie siebie i swoich potrzeb po latach błogiej niewiedzy. Świadome wybory objawiają się u nas wtedy nawet w trakcie odpoczynku i wyciszenia. Czy nie zdarza Wam się przebudzić w środku nocy czy nad ranem ze świadomością, że możecie sobie pozwolić na kilka jeszcze godzin snu, kiedy próbuje wyrywać Was z objęć Morfeusza zmarznięta noga wystająca spod kołdry? Wtedy to osoby świadome siebie rozważają w tak zwanym półśnie istotną dla komfortu osobistego kwestię: czy wykonać ruch nogą chowając ją pod ciepłe okrycie, burząc jednocześnie pałac błogości boga snu, czy przemilczeć kwestię tej jednej kończyny, która chętnie poświęci się dla reszty ciała aby ciepły uścisk sennej przyjemności podtrzymać i kontynuować spacer po puchem wyłożonych ścieżkach odpoczynku. Podobnie sprawy się mają w tak zwanej świadomej modzie, podejmujemy decyzję kluczowe dla naszego osobistego komfortu.
Dziś prezentuję zestaw, który jest swego rodzaju hołdem dla świadomych modowych wyborów i można go z czystym sumieniem potraktować jako wyznacznik trendów na nadchodzący wielkimi krokami sezon wiosenny. Natychmiast można zauważyć, że połączyłem klasyczną koszulę w kratę z bawełnianymi spodniami o obniżonym kroku, taki zabieg czyli klasyka i nowoczesność to główne hasła przyszłego sezonu już bardzo mocno promowane w Mediolanie. Dziergana na szydełku czapka z lekkim daszkiem zaraz podbije europejskie wybiegi, a w połączeniu z wełnianymi getrami będzie murowanym hitem za kilka miesięcy. Zestaw dopełnia torba japońskiego projektanta Junya Watanabe, która znakomicie korespondując z obuwiem dodaje całości szczyptę orientalnej elegancji. Widać na pierwszy rzut oka, że perfekcyjna wręcz świadomość modowa zawsze doda nam nie tylko szyku ale i maksimum komfortu i zadowolenia.



wtorek, 10 stycznia 2012

Powrót do domu

Dziś szczęśliwie wylądował samolot, na którego pokładzie przywiozłem Wam kilka najnowszych kreacji prosto z wielkiego świata mody oraz wielki bagaż przeżyć. Nie było mnie chwilę więc jak tylko zapakuję hipermodne me zakupy wprost do przepastnej garderoby to migiem do komputera pobiegnę aby się podzielić z Wami moimi zdobyczami.

czwartek, 15 grudnia 2011

Do teatru i na bankiet

Kiedy jedna z muz w orszaku Apollina o imieniu Melpomena wzywa nas swym ciepłym głosem do oddania czci sztuce tragicznej, nie pozostaje nam nic innego jak tylko wybrać się do teatru, kupić bilet lub odebrać imiennie zatytułowane zaproszenie, pouczestniczyć w premierze i udać się na zasłużony bankiet takową premierę uświetniający. Warta uwagi teatralna premiera zdarza się kilka razy do roku więc z należytym szacunkiem trzeba się nieco wysilić aby modowy kaganek ponieść także i w te miejsca tak szczególnie ważne dla naszej kultury. Zwykle w czasie spektaklu widownia jest słabo oświetlona dlatego najodpowiedniejszym miejscem dla prezentacji naszej kreacji są bankiety popremierowe. No chyba, że trafimy na premierę Warlikowskiego lub Jarzyny, wtedy trzeba trzymać fason już od pierwszych chwil po przekroczeniu progu świątyni sztuki. Dobrze jest zaczerpnąć języka przed takową okazją i prześledzić drogę artystyczną autora wystawianej sztuki oraz dokonania wybitnego reżysera mierzącego się z tym dziełem, pomoże nam to dobrać odpowiednie elementy do premierowego zestawu odzieżowego. Nie jest to jednak wymóg konieczny. Jeśli nie mieliśmy czasu aby z życiorysami osobistości tych się zaznajomić w celu wybrania charakteru stroju to możemy skorzystać z zabiegu zwanego w kręgach artystyczno-modowych "klasycystyczno-modernistycznym przekładańcem". Zabieg taki pozwoli nam na wysmakowane połączenie elementów ortodoksyjnie eleganckich z częściami garderoby grającymi pierwsze role na najnowszych pokazach mistrzów sztuki tekstylnej.
W tym duchu przygotowałem prezentowany dziś przeze mnie zestaw. Bez względu na to, czy trafimy na premierę klasycznego repertuaru czy nieco bardziej współczesnej sztuki, możemy w takim zestawie czuć się wyjątkowo komfortowo i bezpiecznie a co najważniejsze modnie. Zacznę od góry. Jak się orientuje każda osoba do teatru chodząca, nie wypada udać się doń bez nakrycia głowy. Wybrałem angielski kapelusz Smith & Son z kunsztownie wyhaftowaną fluorescencyjną aplikacją i włoskimi sztucznymi kwiatami. Na szyi mam apaszkę w kolorze krwistej czerwieni, która podkreśla dodatkowo fakturę białej bluzeczki ze wzorem nawiązującym do scen ze spektaklu na podstawie książki "The Wind in the Willows". Sweterek Marks & Spencer wyszywany błyszczącymi grafitowymi kamieniami jest niezwykle modny a przy tym wygodnie można go zrzucić tuż po spektaklu w drodze do foyer na bankiet. Na dłoniach mam rękawiczki z delikatnej skóry w stylu samochodowym, męskie, klasyczne a przy tym bardzo praktyczne, szczególnie gdy nie zdążyliśmy się w sezonie zaszczepić przeciwko grypie. Skórzane spodnie upinane rzemieniem mówią dużo o naszej pozycji i otwartym nastawieniu do świata. Buty to klasyczne przewiewne mokasyny zakładane przeze mnie tylko na szczególne okazje. Zestaw ten świetnie prezentuje się zarówno w Teatrze Narodowym jak i Teatrze Rozmaitości.



poniedziałek, 5 grudnia 2011

Urodziny

Jak z bicza strzelił rok od momentu kiedy umieściłem pierwszy wpis na moim blogu. 11 grudnia, w przeddzień okrągłej rocznicy obdaruję Was częścią mojej garderoby, nie tylko po to abyście poczuli świąteczną atmosferę, ale przede wszystkim abyście mogli wraz z rodzinami cieszyć się eleganckim i modnym wyglądem przy wigilijnym stole. 
11 grudnia w niedzielę, przed Domami Centrum w Warszawie o godzinie 13:00 ubiorę tylu Polaków ilu zdołam.

niedziela, 4 grudnia 2011

Badania

Po wykorzystaniu wszelkich możliwych pretekstów i wymówek, po kilkudziesięciu nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności, które w ostatniej chwili przeszkodziły nam w odbyciu badań profilaktycznych, tudzież okresowych w końcu przychodzi taka chwila, że dawno planowana wizyta w laboratorium medycznym staje się nieunikniona. Mniej więcej późnym wieczorem w przeddzień naszej drogi przez ciernie zdajemy sobie sprawę z faktu, że rano nie możemy prosić o pomoc ukochanej naszej towarzyszki kawy, nasi bracia mniejsi rogale też nie dodadzą nam otuchy, nawet płatki kukurydziane tęskno wlepione dużymi ślepiami w karton mleka nie zaśpiewają nam swej radosnej chrupiącej pieśni. Nie pozostaje nam nic innego jak najeść się porządnie tuż przed snem aby cierpienie poranne zminimalizować choć troszkę. Niektórym z nas zdarza się nawet w takiej sytuacji strzelić espresso na chwilę przed utuleniem poduszki. Sen trwa jak na złość tej nocy tyle co pojedyncze ultraszybkie mrugnięcie powieki i już stoimy o 6:00 z plastikowymi pojemnikami w dłoniach we własnej łazience, której ściany wydają się poruszać a słabiutka żarówka wypala nam oczy niczym lampa w pokoju przesłuchań. Dwa plastikowe pojemniki na próbki są dla nas dalece idącą i brutalną ingerencją w naszą prywatność. Niestety musimy się z tym pogodzić i stanąć przed kilkoma kluczowymi pytaniami. Po pierwsze: który pojemnik do czego? Po drugie: ile tego do pojemnika ? Jak za dużo to może być niezręcznie, jak za mało to trzeba będzie przyjść jeszcze raz. Kiedy półprzytomni docieramy wreszcie pod drzwi laboratorium i z ciężko wypracowanym uśmiechem wręczamy próbki dochodzi do nas wreszcie, że to dopiero początek tego koszmaru. Najwięksi twardziele miękną przy morfologii a co dopiero my, takie kruche i delikatne istoty. Cudem to przeżywamy i przez następne kilka godzin boimy się odkleić gazika z przegubu by wieczorem z przerażeniem stwierdzić, że się sam odkleił i zgubił.
Musimy się wspierać w takich sytuacjach, dlatego przygotowałem dziś zestaw, który pozwoli w miarę łagodnie przejść gehennę badań laboratoryjnych. Melonik z elegancko upiętymi kwiatami odwróci uwagę od rozbieganych naszych oczu i jednocześnie wprowadzi atmosferę łagodności. Długa opięta bluzka Marithe Francois Girbaud łagodnie otuli naszą twarz, kiedy pielęgniarka poprosi nas o pochylenie głowy między kolana w celu omdlenia uniknięcia. Złoty płaszcz Moncrer podobnie jak koc termiczny uchroni nas przed utratą ciepła i nieprzyjemnym uczuciem zimnych dreszczy. Sandały pozwolą na nieskrępowane ruchy palców niedopuszczające do drętwienia nóg. Na połyskujących spodniach od Prady prawie niewidoczne są kropelki potu spływającego z czoła, których nie zdążyliśmy obetrzeć zieloną haftowaną chustą Uzichachi. Nieprawdopodobnie modny kożuszkowy komin podtrzyma naszą głowę w wygodnej pozycji kiedy szyja zapomni o swojej funkcji na moment. Jeśli uda nam się przebrnąć z samego rana przez makabrę badań to w nagrodę w tym samym zestawie z powodzeniem możemy się wybrać na poważny i elegancki pokaz najnowszej kolekcji odzieżowej znanego fryzjera, stylisty i od niedawna kreatora mody.


piątek, 18 listopada 2011

Złote gody

Wróciłem do domu po wielu dniach błąkania się po europejskich butikach modnych i ekskluzywnych zarazem, wypełnionych po dach tym co w modzie świeże jak bułki kajzerki wyciągnięte z pieca o 4:30 rano przez piekarza o silnych ramionach. Każdy znawca mody wysokich lotów (czyli takiej dokładnie jaka nas interesuje najbardziej) wie, że udane powroty do miejsca zamieszkania z odzieżowych wojaży zaznaczone są śladami w postaci długo i z mozołem wypatrywanych elementów ubioru oraz dodatków, które jako nagrodę za te ciężkie poszukiwania kupowaliśmy nie licząc się z groszem. Mogę sobie bez wysiłku wyobrazić co czuł Hun Attyla, zwany także Biczem Bożym, kiedy wracał z wieńcem ściętych głów swoich oponentów i rzucał je na łoża swoich żon, które piszcząc z podziwu ścierały z drogich tkanin stróżki jeszcze nie zastygłej krwi. Mój powrót z naręczem siatek zamiast ciętych głów zbrukał krwią metek i paragonów szlachetny atłas łóżkowej narzuty. Wśród przywiezionych z podróży tekstylnych przedstawicieli najnowszych kolekcji moich ulubionych projektantów znalazła się też prawdziwa perełka, można by rzec nawet perła w koronie na zakupowym tronie czyli torba od Prady, która jeszcze przed chwilą opuściła pracownię mediolańską wraz ze swoimi 39 koleżankami. Jestem szczęśliwym posiadaczem jednej z czterdziestu toreb w limitowanej serii przeznaczonej tylko i wyłącznie dla wybrańców uczęszczających regularnie na pokazy tego włoskiego domu mody. Szczególne w tej torbie jest nie tylko klasyczne szycie i najlepsze gatunki materiałów użyte do jej wyrobu, ale sama intencja z jaką ją zaprojektowano.  Otóż ten wyrób galanteryjny przygotowany został z myślą o znamienitych gościach pokazów mody, dla których rzeczą pierwszoplanową i bezdyskusyjną jest zajęcie odpowiedniego i należnego im miejsca w pierwszym rzędzie. Najgorsze co mogło by się stać podczas przygotowań do takiej imprezy to zagubienie w zamieszaniu karteczki z nazwiskiem danego gościa używanej do rezerwacji należnego mu miejsca. Prada jako pierwszy na świecie dom mody z myślą o swych najwierniejszych klientach wyposażyła najnowszą torbę w specjalne, sygnowane logiem i kolejnym numerem rozkładane krzesełeczko doczepione do jednego z uszu torby. Takie rozwiązanie gwarantuje zajęcie miejsca w pierwszym rzędzie nawet gdy przez niefrasobliwość lub nieuwagę personelu przygotowującego pokaz zagubi się gdzieś karteczka z naszym nazwiskiem lub przez zupełną pomyłkę ktoś po prostu zajmie nasze miejsce. Patent genialny w swej prostocie. 
Dziś przygotowałem zestaw rocznicowy. To już pięćdziesiąta kreacja na moim blogu więc obchodzę niejako złote gody, które z wielką radością uczciłem wizytą na pokazie dobrze zapowiadającego się projektanta Rodrigo de la Garza. Mam na sobie przecudowną grafitową marynarkę szytą na miarę, szerokie spodnie z kolekcji Vivienne Westwood  (okrutnie modne nota bene), klasyczne wysokie oficerki oraz kilka szczególnych dodatków ze wspomniana torbą Prady na czele. Zestaw ten znakomicie prezentuje się zarówno w świetle jupiterów jak i w nieco skromniejszym oświetleniu.